Jesienna przekąska — zapiekane figi

Od paru sezonów jesień kojarzy mi się ze świeżymi figami. Pewnie jest to spowodowane tym, że wówczas najłatwiej jest je dorwać, nawet w osiedlowym Lidlu 🙂 czy Biedronce.
Pamiętam pierwszy raz gdy jadłam świeże figi, byliśmy na pierwszym naszym rodzinnym, zagranicznym urlopie w Chorwacji. Ten smak mam w ustach do dziś. Wcześniej znałam je tylko z wersji suszonej, dodawanej do ciast, albo podawanych jako przekąska, gdy się miało ochotę na coś słodkiego… ale te pyszne, słodkie łezki, zrywane prosto z drzewa były po prostu niesamowite.

Teraz zakup fig w naszym kraju nie jest już taki trudny, szczególnie jesienią. Świetnie nadają się jako dekoracje do ciast, czy talerzy wędlin, lub serów, bo figi poza smakiem, cieszą również swoją urodą 🙂 Po prostu wyglądają nieziemsko.

Ale wracając do sedna, gdy jest „figowy” sezon zajadam je bardzo często, z powodzeniem mogę Wam polecić kanapeczki z figą i serem camembert, omlet z figami, figi zawijane w szynkę parmeńską, tartę z figami, pizzę z figami, ale tak najbardziej w tym sezonie serce moje skradły zapiekane figi z serem kozim, zapraszam więc po przepis, bo danie szybkie, proste, a do tego NIEZIEMSKO smaczne…

Zapiekane figi z serem kozim

Składniki:

  • 8 dojrzałych fig
  • 100 g rolady z sera koziego
  • 3-4 łyżki miodu
  • odrobina oliwy z oliwek
  • szczypta chilli
  • 3 łyżki płatków migdałowych
  • sól

Sposób przygotowania:

Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni.

W międzyczasie figi myjemy, odcinamy ogonki i nakrawamy na krzyż. Roladę kozią koimy w plastry. Każdy plasterek przecinamy na pół, a następnie jedną połówkę na ćwiartki. W nakrojoną figę wkładamy połówkę plasterka rolady, a następnie w przeciwną stronę wkładamy obie ćwiartki, tak aby powstał z sera krzyżyk.

Naczynie żaroodporne lub blaszkę spryskujemy oliwą z oliwek, a następnie układamy nadziane figi jedna obok drugiej. Lekko solimy i delikatnie posypujemy odrobiną chilli. Następnie każdą roladkę posypujemy płatkami migdałowymi, a po wierzchu polewamy delikatnie miodem.

Wkładamy do piekarnika na 30 minut. Pod koniec pieczenia można przez 5 minut przełączyć piekarnik na funkcję grilla i podpiec górę w temperaturze 240 stopni.

Wyjmujemy z piekarnika i podajemy. Najlepiej smakują na ciepło, ale na zimno też są niczego sobie 🙂

Smacznego!!!

Meksykański farsz — idealny dodatek do wielu dań

Niestety nigdy nie byłam w Meksyku. Jest bardzo wysoko na liście moich podróżniczych marzeń, wraz z całą Ameryką Południową… No ale cóż, nie teraz. Mimo to jednak, inspiracje kuchnią meksykańską, jakie czerpię z wielu miejsc — książek, blogów, czy filmów, często pojawiają się w naszej kuchni. Taką inspiracją jest również to dzisiejsze danie, a w zasadzie dodatek do dania, bo:

  • ten farsz możesz użyć jako samodzielne danie, dodając obok ryż
  • świetnie sprawdzi się jako farsz do naleśników w wersji normalnej, lub zapiekanej w piekarniku
  • idealnie wkomponuje się w placki tortilli dodając jedynie odrobinę ciągliwego sera
  • nadzienie do papryki, pomidora, czy cukinii,
  • farsz do wszelkiego rodzaju rożków, czy paczuszek z ciasta francuskiego, drożdżowego, czy kruchego

To kilka z pomysłów, jakie mnie przyszły do głowy, ale jak zawsze mówię w kuchni ogranicza nas tylko wyobraźnia 🙂

Dla mnie w obecnej chwili takie wielofunkcyjne danie jest idealne. Od kilku dni przeszłam na dietę, a to u mnie zawsze ciężki okres, bo gotuję na przysłowiowe dwa garnki. Jedno dla siebie, drugie dla rodziny.

Ma to swoje, zarówno plusy, jak i minusy. Zdecydowanym plusem jest to, że wciąż mam możliwość wyżywania się kulinarnego, kombinowania i improwizowania z nowymi daniami. Ale minusem jest fakt podwójnego gotowania — czytaj podwójny czas w kuchni. Niby to lubię, ale jednak leżenie z książką przy kominku lubię bardziej. Stąd też dania, jakie robię obecnie, są właśnie takimi wielozadaniowymi potrawami.

Farsz meksykański

Składniki:

  • 500 g mięsa (może być mielone, lub drobno krojone, dowolnego rodzaju, u mnie było z indyka)
  • 1 duża cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 papryczka chilli
  • 1 puszka 400 g groszku zielonego
  • 1 puszka 400 g kukurydzy
  • 1 puszka 400 g fasoli czerwonej
  • 1 puszka 400 g fasoli białej
  • 1 opakowanie 400 g pomidorów krojonych w puszce
  • 1 opakowanie 200 g koncentratu pomidorowego
  • 1 łyżeczka cukru
  • sól i pieprz
  • kilka kropel tabasco
  • 1 łyżeczka papryki słodkiej
  • 1/2 łyżeczki chilli
  • 2-3 łyżki oliwy z oliwek

Sposób przygotowania:

Cebulę, czosnek i papryczkę chili myjemy, czosnek i cebulę obieramy, wszystko drobno kroimy. Na patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy cebulkę, chwilę podsmażamy, dodajemy czosnek i chili.

Chwilę smażymy i dodajemy pokrojone, lub mielone mięso. Dusimy, aż mięso zmieni swój kolor. Wówczas dodajemy odsączone i opłukane na sitku kukurydzę, groszek i obie fasole.

TIP: Opłukanie strączków z zalewy zmniejsza dolegliwości od strony przewodu pokarmowego, typu wzdęcia.

Mieszamy i zalewamy pomidorami w puszce oraz dodajemy koncentrat pomidorowy. W następnym kroku dodajemy przyprawy — cukier, paprykę słodką, chili, kilka kropel tabasco. Mieszamy dokładnie, skręcamy ogień i dusimy około 20 minut, aby woda z pomidorów dobrze odparowała i całość nabrała bardziej zbitej konsystencji. Pod koniec doprawiamy solą i pieprzem do smaku.

Tak jak pisałam wcześniej, farsz można w rożnorodny sposób wykorzystać, u nas powstały pyszne tortille 🙂

Smacznego!!!

Jesienne danie obowiązkowe – zupa dyniowa

Nadszedł ten czas, gdy z jednej strony przyroda zachwyca nas niesamowitą ilością barw dookoła, piękne kolorowe drzewa widzimy na każdym kroku i nic, tylko podziwiać. Ale z drugiej strony, pogoda…

Złotą polską jesień akceptuje w całości, bez wyjątku i w każdej odsłonie, ale tą deszczową, pochmurną i zimno-mokrą, proszę aby ktoś wygumkował 🙂 Ja protestuje i zupełnie nie chcę takiego klimatu… Powinnam się urodzić w zdecydowanie cieplejszym klimacie, dlatego pewnie tak tęskno mi wciąż, a zwłaszcza w jesienno-zimowe dni, do mojej kochanej Hiszpanii. No ale dość narzekania, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, jak mawiała moja kochana babcia Julcia 🙂

No więc akceptuje aurę pogodową jaka jest i codziennie rano w duchu modlę się, aby podczas porannego spaceru z kijkami nie padało. Bo mnie się może nie chcieć iść, ja mogę mieć gorszy dzień, ale Hugo (moje białe, czworonożne szczęście) iść musi. I powiem Wam, że oprócz mojej towarzyszki spacerów, on jest drugim bodźcem do tego, żeby o tej zabójczej 5 rano chciało mi się zwlec z łóżka. Więc wstaje maszeruje i zaczynam dzień z uśmiechem 🙂

A potem jest już tylko lepiej 😉 ale do meritum, bo trochę się wlecze ten mój dzisiejszy wywód. A miało być o tym, że jesienią zdecydowanie powinniśmy otaczać się rozgrzewającymi daniami. Mimo, że w ciągu miesięcy wiosenno-letnich, chętnie sięgam po lekki sałatki i zimne dania, to jednak obecnie zdecydowanie bliżej mi do ciepłych, zawiesistych i silnie doprawionych dań. Dlatego kumin, chili czy gałka muszkatołowa, to moje ulubione przyprawy o tej porze roku. Z tymi przyprawami jest też dzisiejsze danie, które jest na wskroś jesienne… Dziś przedstawiam Wam zupę dyniową, kremową, zawiesistą, lekko pikantną i mocno korzenną w smaku. Kto chętny?

Zapraszam do przepisu.

Zupa-krem z dyni z mleczkiem kokosowym

Składniki:

  • 2 dynie hokkaido
  • 3 cm kawałek imbiru
  • 1 cebulka dymka
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 1/2 łyżeczki kuminu
  • 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • 2 suszone papryczki chili, lub 1/4 łyżeczki mielonego chilli
  • 250 ml soku wyciskanego z pomarańczy
  • 750 ml bulionu warzywnego lub drobiowego
  • sól
  • pieprz
  • 1 puszka 400 ml mleczka kokosowego
  • oliwa z oliwek
  • pestki dyni

Sposób przygotowania:

Dynię myjemy, usuwamy gniazda nasienne, kroimy w mniejsze kawałki, układamy na blaszce do pieczenia, spryskujemy lekko oliwą z oliwek i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez około godzinę.

Cebulkę i imbir drobno kroimy. Z pomarańczy wyciskamy sok. W garnku rozgrzewamy olej, wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulkę. Chwilę podsmażamy i dodajemy krojony drobno imbir. Upieczoną dynię dodajemy do cebulki z imbirem i chwilę podsmażamy. Następnie zalewamy sokiem pomarańczowym, dodajemy cynamon, kumin, gałkę muszkatołową, chili, przykrywamy przykrywką i dusimy około 10 minut.

Po tym czasie dodajemy bulion, zagotowujemy i blendujemy. W ostatnim etapie dodajemy do zblendowanej zupy dodajemy mleczko kokosowe, zagotowujemy i gotowe! Zupę podajemy posypaną prażonymi pestkami dyni i skropioną oliwą z oliwek.

Smacznego!!!

Muffiny jajeczne – czyli bajecznie proste śniadanie…

Dawno mnie tu nie było, a w związku z tym, że sytuacja zewnętrzna nas nie rozpieszcza, ogrom stresu, nerwów i obaw jest przeogromny postanowiłam znów z większą intensywnością dzielić się z Wami tym, co mnie niesamowicie relaksuje… I wiem, że wiele osób wcale nie uważa czynności gotowania za relaksującą, ale musicie mi uwierzyć na słowo, mnie zdecydowanie relaksuje.

Z drugiej jednak strony, ostatnio bardzo, bardzo, dużo pracuję zawodowo, a ta praca jak większość wie, niewiele ma wspólnego z gotowaniem, więc w rezultacie czasu na gotowanie pozostaje w tygodniu zdecydowanie mniej. Jakiś czas temu opracowałam taki schemat, że piątek był dniem zakupowym. Przed pracą załatwiałam wszystko, co planowałam potrzebować na weekendowe gotowanie, dzięki czemu relaks zaczynaliśmy już od sobotniego śniadania, a czasem nawet, jeśli czas pozwolił od jakieś odświętnej kolacji w piątek. Taki wiecie, prawie romantyczny klimat, ja z mężem, córka, druga z narzeczonym na facetimie, świece i pyszne jedzenie… Dzięki takiemu rozplanowaniu do gotowania przystępowałam zawsze najpóźniej w sobotni poranek i gotowałam, gotowałam, gotowałam…

Efektem takich weekendowych kulinarnych ekscesów zwykle były ugotowane i zamrożone, lub zawekowane obiady na cały tydzień (dzięki temu mocno zredukowaliśmy jedzenie na wynos 🙂 ), ze dwa ciasta, pasty do pieczywa, jakiś domowy chleb lub bułeczki, przekąski. Skutek uboczny, naładowane akumulatory pozytywną energią i zaliczony kolejny sezon serialu na Netflix, bo zwykle w trakcie gotowania jednym okiem zerkam w telewizor :-). W poniedziałek bez ociągania można rozpocząć kolejny tydzień z werwą i ochotą, tak po prostu.

Podsumowując, czas kiedy mnie tu nie było, nie był czasem bez gotowania, bo to jest jakoś tak nieodłącznie ze mną związane, ale był zdecydowanie czasem, w którym się nie dzieliłam z Wami moim gotowaniem… Może czas to zmienić? Postaram się 🙂 nie będę obiecywać i się zarzekać, że teraz to już wpis co drugi dzień, pełno wiedzy, systematyczność… Mam w nosie googla, statystyki i inne takie. Gotuję bo lubię, piszę tu, bo może ktoś to przeczyta, a jak przeczyta, wykorzysta i jeszcze ugotuje to już w ogóle pełnia szczęścia… Także tego… zapraszam Was dziś na śniadanie… proste i pyszne , jak zawsze…

Muffiny jajeczne

Składniki (na 6 sztuk):

  • 6 jajek
  • 12 plasterków szynki parmeńskiej
  • 1/2 papryki czerwonej
  • 1/2 papryki żółtej
  • 1/2 papryki zielonej
  • 50 g sera typu cheddar
  • 1/2 pęczka szczypiorku
  • sól i pieprz
  • oliwa do smarowania foremek
  • papier do pieczenia (opcjonalnie)

Sposób przygotowania:

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni, góra, dół, bez termoobiegu. Foremki na muffinki smarujemy delikatnie oliwą. Wykładamy środek papierem do pieczenia, jeśli używamy foremek silikonowych nie ma takiej potrzeby aby używać papieru. Na spód kładziemy na krzyż po dwa plasterki szynki parmeńskiej.

Paprykę myjemy i kroimy w drobna kostkę. Mieszamy wszystkie trzy kolory razem i wsypujemy po mniej więcej łyżce do każdego wgłębienia na muffinkę.

Do miski lub kubka wbijamy jajka, dodajemy sól i pieprz do smaku. Myjemy i siekamy szczypiorek, ścieramy na tarce o grubych oczkach, lub kroimy drobną kostkę ser. Ser i szczypiorek dodajemy do jajek i dokładnie mieszamy. Wymieszaną masę jajeczną wlewamy do wgłębień na muffiny w foremce. Przykrywamy od wierzchu wystającymi kawałkami szynki.

Wkładamy do piekarnika na 20-25 minut, muffinki są gotowe, gdy masa jajeczna jest z wierzchu dobrze ścięta. Wyjmujemy z piekarnika, przekładamy na talerze i podajemy. My najczęściej lubimy zjadać takie muffinki z sałatką z rukoli i pomidorków koktajlowych.

Smacznego!!

Makaron ryżowy z krewetkami i szparagami na mleczku kokosowym

Krewetki są u nas na stole bardzo częstym gościem. Wszyscy je uwielbiamy. Wersji, w jakich możemy je podawać, jest wiele. Dziś proponuję Wam wersję inspirowaną kuchnią tajską. Klasyczny, gruby makaron ryżowy z sosem na bazie mleczka kokosowego z dodatkiem szparagów smakują fantastycznie. Krewetki w sosie są lekko ostre, ale również delikatnie słodkie, po prostu idealne. Wiec jeśli macie chwilę czasu i ochotę na takie danie to serdecznie polecam.

Smacznego!

Makaron ryżowy z krewetkami i szparagami na mleczku kokosowym

Składniki:

  • opakowanie krewetek 450 g,
  • mleczko kokosowe 250 ml,
  • około 2 cm kawałek korzenia imbiru,
  • 1 papryczka chilli,
  • 3 ząbki czosnku,
  • 1 pęczek szparagów,
  • 2 łyżeczki czerwonej pasty curry,
  • 1 opakowanie makaronu ryżowego 400 g,
  • 2 łyżki sosu rybnego,
  • 1 łyżka oleju kokosowego,
  • sól i pieprz do smaku,
  • 1 pęczek kolendry,

Sposób przygotowania:

Makaron ryżowy przygotowujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu.

Krewetki rozmrażamy, płuczemy i obieramy z pancerzy. (TIP: Ja zawsze obieram całe krewetki, są wygodniejsze do jedzenia, ale jeżeli chcecie, by danie ładniej wyglądało, pozostawcie ostatni segment pancerzyka i ogonek). Szparagi myjemy, osuszamy i kroimy na 2-2,5 cm kawałki. Czosnek i imbir obieramy i kroimy w drobną kostkę. Papryczkę chili myjemy i siekamy na plasterki. Kolendrę myjemy i drobno siekamy.

Na patelni podgrzewamy olej kokosowy. Na rozgrzany olej wrzucamy czosnek, imbir i papryczkę. Chwilę podgrzewamy, aż czosnek zacznie pachnieć, wówczas dodajemy pastę curry oraz 2-3 łyżki mleka kokosowego. Mieszamy dokładnie i wrzucamy na patelnię pokrojone szparagi.

Szparagi na patelni smażymy na średnim ogniu około 3-5 minut, wówczas dodajemy krewetki, podkręcamy gaz i szybko obsmażamy krewetki po około 2 minuty z każdej strony, mieszając. Gdy krewetki są już obsmażone dolewamy resztę mleka kokosowego i mieszamy. Dodajemy sos rybny i odrobinę pieprzu do smaku. Gdy sos się zagotuje dodajemy posiekaną kolendrę oraz ugotowany wcześniej makaron. Mieszamy i przekładamy na talerze.

Smacznego!!!

Domowy makaron z krewetkami

Jakiś czas temu dokonałam zakupu przystawki do robota kuchennego dzięki której mogę robić, a raczej wałkować i kroić, domowy makaron. Od tej pory domowe tagliatelle, ravioli, pierogi, lasagne i inne przysmaki zaczęły gościć u nas na stole w wersji „home made”. Taki makaron jest zdecydowanie lepszy, niż ten kupowany w sklepie, no ale kosztuje też więcej pracy. Przy lekkiej jednak wprawie, można się uwinąć z takim makaronem w godzinkę.

Ostatnio, taki domowy makaron, zagościł u nas w wersji, która jest upraszczając miksem kuchni chińskiej, tajskiej i włoskiej. Klasyczny domowy makaron, połączyłam z krewetkami, które tym razem dusiłam w mleczku kokosowym z dodatkiem imbiru, papryczki chilli, czosnku i kolendry. Do tego sok i skórka z limonki i powstało bardzo orginalne i smaczne danie. Oczywiście można użyć, zamiast mleczka kokosowego, tłustej 30% śmietany, mamy wówczas bardziej tradycyjną wersję, ale moim zdaniem z mleczkiem kokosowym jest zdecydowanie smaczniej…

Domowy makaron z krewetkami w sosie

Składniki (na 4 porcje):

Na makaron:

  • 200 g mąki pszennej,
  • 2 jajka,
  • 2 żółtka,
  • 1/2 łyżeczki soli,
  • 2 łyżki oliwy z oliwek,

Na sos:

  • 450 g krewetek,
  • 1 papryczka chilli,
  • 2 cm świeżego korzenia imbiru,
  • 4 ząbki czosnku,
  • 250 ml mleka kokosowego lub śmietany 30%,
  • 2 łyżki oliwy z oliwek,
  • 1 łyżeczka ziarenek kolendry,
  • 1 limonka,

Sposób wykonania:

Do miski miksera wkładamy wszystkie składniki na makaron i wyrabiamy hakiem do wyrabiania ciasta. Jeśli nie mamy miksera możemy ciasto wyrobić ręcznie, czyli mąkę przesiewamy na stolnicę, robimy małe zagłębienie w które wbijamy jajka, dodajemy sól i oliwę. Całość zagniatamy, aż uzyskamy gładkie, sprężyste ciasto.

Tak przygotowane ciasto wałkujemy na cienkie placki i kroimy w paski przypominające tagliatelle używając do tego celu przystawki do makaronu, lub siły własnych rąk :-).

Pokrojony makaron przykrywamy czystą ściereczką i odkładamy na czas przygotowania sosu.

Jeżeli mamy krewetki mrożone, musimy je rozmrozić i umyć, jeżeli świeże wystarczy tylko umyć. Rozmrożone krewetki oczyszczamy, usuwamy jelitka, oraz pancerze, zostawiając jedynie ostatnie ogniwo, jeżeli chcemy, aby ładniej wyglądały, w przeciwnym razie usuwamy cały pancerz, łącznie z ogonkiem.

Limonkę dokładnie myjemy i sparzamy gorącą wodą. Do miseczki ścieramy skórkę z całej limonki. Papryczkę chili myjemy i kroimy w plasterki. Jeżeli chcemy sos ostry kroimy ją w całości, razem z pestkami, jeżeli wolimy wersję łagodniejszą wyjmujemy pestki z wnętrza papryczki. Czosnek obieramy i kroimy w plasterki, imbir obieramy i kroimy w drobną kostkę. Kolendrę myjemy i siekamy.

W dużym garnku wstawiamy wodę na makaron. W międzyczasie rozgrzewamy patelnię. Na rozgrzaną patelnię wsypujemy ziarenka kolendry i chwilę prażymy, następnie dolewamy oliwę z oliwek, podgrzewamy i wrzucamy czosnek, chili i imbir. Chwilę smażymy, aż zmiękną. Wówczas wrzucamy na patelnię krewetki, najpierw smażymy je około 2-3 minut z jednej strony, później przerzucamy na drugą i znów smażymy około 2 minut. Wlewamy na patelnię mleczko kokosowe, dodajemy skórkę startą z limonki, oraz sok z niej wyciśnięty. Mieszamy, skręcamy gaz i dusimy chwilę. Na koniec dodajemy pokrojoną kolendrę.

W tym czasie wrzucamy świeży makaron i gotujemy go „al dente” około 2-3 minut. Odcedzamy, dodajemy na patelnię, mieszamy i podajemy.

Można posypać po wierzchu parmezanem.

Smacznego!!!

Ekspresowe śniadanie

W weekendy lubię celebrować śniadania, niestety raz na jakiś czas, w sobotę mam dyżur w pracy, wówczas na celebrację niestety nie ma za dużo czasu… ale co zrobić, jak się lubi dobrze, smacznie i ładnie zjeść.

Trzeba po prostu kombinować, a ponieważ ostatnio zewsząd zalewają mnie informacje dotyczące prozdrowotnych właściwości awokado, postanowiła trochę naszą „znajomość” z tym owocem zacieśnić. W wyniku tego powstało całkiem fajne połączenie, zapieczone w foremce jajko z awokado, do tego świeże warzywa i pyszne śniadanie gotowe. Takie niby nic, a efekt był naprawdę warty zachodu.

Zapiekane jajka z awokado

Składniki (na 4 porcje):

  • 2 dojrzałe awokado,
  • 8 jajek,
  • odrobina oliwy z oliwek,
  • foremki do zapiekania,
  • sól i pieprz,
  • świeże warzywa (pomidory, papryka) do podania,

Sposób przygotowania:

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni (góra-dół, bez termoobiegu). Awokado rozkrawamy na pół, usuwamy pestkę, obieramy ze skórki i kroimy na cienkie 3-5 mm paski.

Foremki do zapiekania smarujemy oliwą z oliwek, układamy na dnie i bokach plasterki awokado, tak aby pokryć całą powierzchnię. Do wyłożonych foremek wbijamy po dwa jajka, dodajemy odrobinę soli i pieprzu i wkładamy do piekarnika na około 20 minut. Jajka po wyjęciu mają być ścięte.

Po upieczeniu wyjmujemy jajka na talerz, możemy je podać tak jak ja w foremkach na talerzu, lub okroić foremkę dookoła i wyłożyć na talerz bez foremki. Jajka podajemy z pokrojonymi pomidorami, bądź papryką świeżą.

Smacznego!!!

Zupa-krem z grzybów leśnych – na przekór zimowej aurze

No cóż, pogoda na zewnątrz wciąż nie rozpieszcza, ale na szczęście zbliżają się ferie zimowe i jest szansa odlecieć gdzieś, gdzie temperatura jest lekko wyższa, a dni zdecydowanie słoneczne. Taka perspektywa zdecydowania nastraja mnie lepiej, gdy wstaję rano, a za oknem ciemno, zimno i dodatkowo jeszcze pada… Nie wiem jak wam, ale mnie w takich okolicznościach nie chce się kompletnie nic. Na szczęście pasja jest czymś, co daje dodatkowego kopa do działania. Dlatego też, na przekór, postanowiłam znowu pogotować.

Dzisiaj wracam do Was z pomysłem na pyszną zupę-krem z leśnych grzybów. Jest to danie, które często gości na moim stole z wielu powodów. Po pierwsze i najważniejsze smakuje wyśmienicie, a po drugie, równie ważne wygląda zawsze spektakularnie i robi wrażenie. Kolejnym jej atutem jest to, że przygotowuje się ją bardzo szybko, z ogólnodostępnych składników, gdyż mieszanka grzybów z których ją przygotowuje, jest już dostępna nawet w Biedronce.

Zupa-krem z grzybów leśnych

Składniki (6-8 porcji):

  • 500 g mrożonych grzybów leśnych (ja użyłam 1 opakowania 250 g mieszanki i 1 opakowania 250 g podgrzybków w całości)
  • 1 duża cebula
  • 3 średnie ziemniaki
  • 1 l bulionu warzywnego lub drobiowego
  • 150 ml śmietany 18%
  • natka pietruszki do ozdoby
  • sól i pieprz do smaku
  • 1 liść laurowy
  • 3 ziarenka ziela angielskiego
  • 5 ziarenek czarnego pieprzu
  • 1 łyżka masła klarowanego
  • 100 ml białego wina

Sposób wykonania:

Grzyby rozmrażamy na sitku, aby pozbyć się ewentualnej wody jaka powstała w procesie mrożenia. Cebulę obieramy i drobno kroimy, ziemniaki obieramy i kroimy w kostkę. Bulion wlewamy do garnka, zagotowujemy, a następnie dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki, liść laurowy, pieprz w ziarenkach i ziele angielskie, przykrywamy i gotujemy na małym ogniu.

Na patelni rozgrzewamy masło klarowane, dodajemy cebule i dusimy chwilę, aż zmięknie. Do zeszklonej, miękkiej cebuli dodajemy odsączone grzyby i dusimy około 10 minut, tak aby grzyby zmiękły, a ewentualna woda jaka pozostała odparowała. Następnie zalewamy grzyby białym winem, chwilę dusimy na dużym ogniu, aby odparował alkohol.

Uduszone grzyby przekładamy do garnka z bulionem i gotujemy kolejne 15 minut. Po tym czasie wyjmujemy z zupy liść laurowy i blendujemy całość na krem blenderem. TIP: Jeżeli chcemy ozdobić zupę grzybkiem, można kilka całych kapeluszy odłożyć na później.

Śmietanę (TIP: można odrobinę zostawić sobie do ozdobienia później talerza z zupą) przelewamy do garnuszka, dodajemy trochę gorącej zupy, aby ją zahartować i wlewamy do garnka z zupą. Mieszamy, gotujemy jeszcze przez chwilę. Zupę nalewamy do talerzy, dekorujemy po wierzchu śmietaną, odłożonym grzybkiem i natką pietruszki.

Smacznego!!!

Śniadaniowy początek :-) roku 2019 – cynamonowa jaglanka z jabłkiem

Nowy rok nadszedł szybciej niż by się mogło wydawać. Przełom roku był wyjątkowo pracowity, pełen nowych wyzwań i pomysłów, co niestety skutkowało tym, że było mnie tu zdecydowanie mniej. O tym, co działo się przez ten czas napiszę pewnie wkrótce… a na razie wracam do Was z nowym pomysłem śniadaniowym. Jak zwykle, ekspresowym, smacznym, a przy okazji, lekko rozgrzewającym, w te mroźne ostatnio poranki 🙂

Jaglanka z jabłkiem, cynamonem i innymi dodatkami jest bardzo smaczna. Ziarenka granatu, które są bardzo smaczne o tej porze roku, oraz orzechy dodają jej chrupkości oraz dodatkowych, tak ważnych o tej porze roku, składników odżywczych. Ja w swoim przepisie użyłam wody z mlekiem w proporcji 1:1, aby zmniejszyć liczbę kalorii (mleko ryżowe jest bardzo kaloryczne), można ten przepis zrobić również z mlekiem krowim, kokosowym, migdałowym, albo na samej wodzie. Poniżej proporcje jakich użyłam w moim daniu. Nic więc nie będę więcej dodawać, zapraszam Was do spróbowania tej wersji…

Cynamonowa jaglanka z jabłkiem

Składniki (2 porcje):

  • 1/3 szklanki kaszy jaglanej,
  • 1/2 szklanki mleka ryżowego,
  • 1/2 szklanki wody,
  • 1 jabłko,
  • 2 mandarynki,
  • 1/4 średniego granatu,
  • garść orzechów pekan,
  • 1/2 płaskiej łyżeczki cynamonu

Sposób przygotowania:

Kaszę jaglaną płuczemy, wkładamy do garnka, dodajemy mleko i wodę oraz cynamon. Stawiamy na gazie, doprowadzamy do wrzenia, skręcamy gaz, przykrywamy i gotujemy pod przykryciem 20 minut. W tym czasie myjemy jabłko, kroimy je w kostkę, połowę dodajemy do gotującej kaszy, resztę zostawiamy na później. Mandarynki obieramy ze skórki, dzielimy na cząstki, z owocu granatu wybieramy ziarenka. (TIP: ja zawsze obieram granat zanurzając rozkrojony owoc w misce z wodą, nie chlapie wówczas sok na wszystkie strony, a usunięte błonki pływają na powierzchni). Orzechy pekan lekko siekamy na drobniejsze kawałki.

Ugotowaną kaszę z jabłkiem przekładamy do miseczek, na wierz dajemy resztę jabłka, mandarynki, ziarenka granatu, orzechy.

Smacznego!!!

Światowy dzień makaronu – czyli szybki obiad

Dziś światowy dzień makaronu, wobec czego nic innego nie mogło pojawić się dziś na talerzach. A ponieważ z czasem było dziś bardzo krucho, więc szybki makaron z ogólnie dostępnych składników był idealnym rozwiązaniem. Potrzebne składniki można kupić w prawie każdym sklepie, a czas przygotowania jest prawie minimalny.

Ja, użyłam świeżego makaronu kupionego w Lidlu, czas gotowania tego makaronu to tylko 3 minuty, dzięki czemu znacznie się skraca czas przygotowania. Jeżeli korzystamy z normalnego makaronu, który średnio gotuje się 8-10 minut najpierw gotujemy makaron, potem w trakcie dodajemy do makarony groszek. Jeśli używamy, tak jak ja tym razem, makaronu świeżego, najpierw wrzucamy do wrzątku groszek, a po 2-3 minutach dodajemy makaron. Ogólnie groszek cukrowy gotujemy około 5 minut. A więc żeby nie przedłużać, przepis poniżej i życzę smacznego!!!

Makaron z kurczakiem, groszkiem cukrowym i pesto

Składniki (na 2 porcje):

  • 200 g makaronu,
  • 200 g piersi z kurczaka,
  • 50 g pesto
  • 200 g groszku cukrowego,
  • 200 g pomidorków koktajlowych,
  • 2 łyżeczki tartego parmezanu,
  • 2 łyżki oliwy z oliwek,
  • 2 duże ząbki czosnku,

Sposób przygotowania:

Kurczaka myjemy, osuszamy i drobno kroimy. Czosnek obieramy i siekamy w plasterki. Pomidorki koktajlowe, w zależności od wielkości kroimy na połówki, bądź ćwiartki. Groszek cukrowy myjemy.

W garnku zagotowujemy wodę na makaron. W międzyczasie na patelni rozgrzewamy oliwę z oliwek. Na rozgrzaną oliwę wrzucamy czosnek, chwilę smażymy i dodajemy kurczaka. Podsmażamy kurczaka, aż będzie lekko zarumieniony. Wówczas dodajemy pesto i mieszamy chwilę.

Do gotującej wody wrzucamy, w zależności jaki rodzaj makaronu używamy, albo groszek, albo makaron. Groszek musi się gotować 5 minut. Gotujemy go razem z makaronem w jednym garnku w osolonej wodzie. Ugotowany makaron z groszkiem odcedzamy i wrzucamy na patelnię do kurczaka z pesto. Dorzucamy pokrojone pomidorki, mieszamy chwilę wszystko i przekładamy na talerze.

Posypujemy po wierzchu parmezanem, smacznego!!!